Gdy mistrz skonczyl swoje wystapienie na sale weszlo 4 stworzycieli, wyjasnila sie watpliwosc wczesniejszej zbytkow Pan, niosacych na tacach kieliszki szampana, instruktor odczekal nadal chwile i wznoszac swoj kieliszek do gory wzniosl toast za mile zlot i mila zabawe do dna. Praktycznie niecali wypili, Magnaci na nowo pojawili sie z tacami, zebrali kieliszki, a kiedy wrocili juz do sali instruktor zaintonowal, no to w tany.
W tym momencie zdumienie zaparlo
###### mi dech, z glosnikow poplynela melodia walca wiedenskiego Nad Pieknym Modrym Dunajem a blisko mnie wyrosl, nie nader wiem skad, jak sie zaprezentowal Grzegorz, proszac mnie do tanca. Byl to barczysty chlopak tylko o glowe wyzszy ode mnie, podal mi reke i ruszylismy do tanca. Rzeczywiscie, dobrze tanczyl, wiec powodowalo mi to przyjemnosc. Po walcu znowu zdziwienie, tango Budki Suflera. Nie tropilam tych mlodych ludzi o taki uczucie do tego typu melodii. Tym podejsciem towarzystwo rozruszalo sie i dalej juz ubaw trwala swoim trybem. Wielce rozne melodie i piosenki plynely non stop z glosnikow, a kazdy samemu ograniczal stopien forsowania sie w tancu. Widac bylo, ze czesc juz odpoczywala, zajmujac sie konsumpcja, czesc tanczy, przy ulepszajacych sie
###### filmy partnerach. Wiedzialam, ze Marta jest z Wojtkiem, ale na parkiecie nie bylo tego widac, Marta osobno i Wojtek oddzielnie. To samo dotyczylo Karolci, rotowala na parkiecie, co rusz przeksztalcajac partnera. Ja rowniez staralam sie byc wiecej na parkiecie niz w Barze, ale i tam tez trzeba bylo od czasu do czasu zajrzec.